Letnie nastroje w miasteczku „M”
„Najbardziej urzekła mnie Mosina, jej niepowtarzalna atmosfera, ludzie, których przed laty znałem i którzy utkwili mi w pamięci (…). Ale też z sentymentem wracam do skrzypiącej pompy, do ławeczki na rynku, która tak wiele mogłaby opowiedzieć, do zarośniętych brzegów dawnego kanału”.
W tak efemeryczny sposób Wincenty Różański, poeta, bohater tegorocznej edycji projektu: „Znamy poetów i pisarzy z Wielkopolski” pisał o miejscu, w którym spędził dzieciństwo i wczesną młodość i które uważał za najpiękniejsze miejsce na świecie. W tym miasteczku nazwanym przez poetę miasteczkiem „M” malowniczo położonym na skraju Wielkopolskiego Parku Narodowego, życie toczyło się swoim własnym rytmem, pozornie z dala od historycznych wydarzeń, ale tylko pozornie, o czym Różański, którego dzieciństwo przypadło na lata wojny i okupacji, pamiętał i czemu także dawał wyraz w swych wierszach.
Gdy Różański opuścił miasteczko ”M”, by zamieszkać w pobliskim Poznaniu, nie ukrywał żalu z tego powodu, tęsknoty do poczciwych ludzi, jak mawiał o mosinianach i miejsc, które na zawsze zapadły w jego pamięć:
Cóż na to poradzę, że nie mieszkam w Mosinie
takie były sprawy i różne przyczyny
może ta wiosna mnie przygoni do Ciebie
i kupię w samie pół bochenka chleba
I tak, sięgając pamięcią do fragmentów zasłyszanych rozmów i zdarzeń, podejmował poeta tematykę życia codziennego, wędrował w poetycki sposób przez mosiński rynek, zaglądając na tak dobrze znane sobie ulice: Lipową, Kościuszki, Poznańską, rynek z odrapaną ławeczką, spoglądał na mosiński kanał, przemierzał Osową Górę, odwiedzał:
„kino w salce u Guzika
co świątynią sztuki była dla Mosiny”,
wstępował do pasmanteryjnego sklepu Pawlaka, mijał aptekę pachnącą cordialem, chłonął zapach książek w mosińskiej bibliotece, wspominał: Krysię, Józia z miotłą i wielu innych.
Tamtej Mosiny już nie ma. W większości przeminęły osoby, o których z taką czułością pisze poeta, zmienił się rynek, ulice też nie są już takie, ale pamięć o tamtych miejscach, tamtym czasie, tamtych ludziach została na zawsze utrwalona w wierszach poety.
Sam poeta nigdy nie zabiegał o publikację swych wierszy. Robili to inni, delikatnie „wydzierając” mu napisane na bibułce czy serwetce wiersze, jak na przykład Edward Stachura czy Stanisław Barańczak. Być może wśród tych ocalonych utworów są także te o Mosinie?
W 1992 roku Witek Różański przyjechał do naszego miasta na swój wieczór autorski. Wydarzenie to zrobiło na nim ogromne wrażenie: „Zaśpiewali mi wtedy „Gaude Mater Polonia”, coś niesamowitego! Po raz pierwszy w życiu. Nie wiedziałem, co zrobić i … siedziałem tylko porażony! Była to promocja mojego tomiku „Będziemy piękniejsi”. Wszystko odbywało się z okazji Dni Mosiny. Był też wielki na całą ścianę plakat z moim podpisem, prawie jak w telewizji!!! Przypomnieli sobie o mnie i to „Gaude Mater …”. Chór śpiewał, ludzie słuchali i wszystko było takie wielkie. Przyszli nawet moi krewni, których nie widziałem kilkanaście lat – szkoda, że matka nie mogła już przyjechać!”
Pani Barbara Szczepaniak, mieszkanka Poznania i była bibliotekarka z naszej szkolnej biblioteki tak mówiła o swojej znajomości z poetą i o jego miłości do miasteczka „M”:
„(…) zawsze z sentymentem wspominał Mosinę i przy każdej nadarzającej się okazji wracał myślami do miejsca swojego urodzenia. Kiedy rano szłam do pracy, mijałam go na narożniku ulicy wracającego z bułkami i świeżą prasą. Ponieważ wiedział, że pracuję w Mosinie, pytał mnie zawsze, czy tam jadę. Po uzyskaniu twierdzącej odpowiedzi, prosił, aby pozdrowić wszystkich jej mieszkańców. Gdy więc przekraczałam próg biblioteki, spełniałam jego życzenie i mówiłam moim koleżankom z pracy: Macie pozdrowienia od Witka”.
Witek Różański powiedział kiedyś: „Wyrosłem w małym miasteczku niedaleko Poznania. Gdybym miał możliwość powrotu, jeszcze raz chciałbym przeżyć to wszystko od początku”.
W tym roku szkolnym projekt: „Znamy poetów i pisarzy z Wielkopolski” poświęcamy, jak już wcześniej wspomniałam, postaci Witka Różańskiego. Dzięki nam poeta, dla którego czas ziemskiego bytowania już się skończył, powróci w pewnym sensie do miejsc, które były mu tak bliskie. Dariusz Tomasz Lebioda napisał o poecie: „Czas jego egzystencji ziemskiej już się skończył, ale czas jego istnienia poetyckiego się na dobrą sprawę nie zaczął”.
Wiesława Szubarga