Tamten sierpień był czasem apokalipsy
O, Panie, któryś jest na niebie,
Wyciągnij sprawiedliwą dłoń!
Wołamy z wszystkich stron do Ciebie
O polski dom, o polską broń.
O, Boże, skrusz ten miecz,
Co siecze Kraj,
Do wolnej Polski nam
Powrócić daj!
(…)
(fragment modlitwy Armii Krajowej – śpiewanej przez powstańców warszawskich)
Sierpień to może najpiękniejszy z letnich miesięcy, bo niezwykle dojrzały, szczodrze obdarowujący nas kłosami zbóż, soczystą zielenią ciągle jeszcze bujnych traw, słońcem wpisanym w letni, trochę już rozleniwiony upałem, krajobraz. I czyż może być inny sierpień od tego, który tak dobrze znamy?
A jednak. Wydarzyło się to 1 sierpnia 1944 roku i trwało do 3 października 1944 roku w mieście, które, choć skazane przez Hitlera na zagładę, postanowiło być wolne i niepodległe. Do walki z okupantem stanęła Armia Krajowa, do żołnierzy Armii Krajowej dołączyły jednostki innych formacji, do nich zaś ludność cywilna.
Adolf Hitler rozkazał natychmiastowe stłumienie powstania i całkowite zniszczenie Warszawy. Zgodnie z tym rozkazem od 4 sierpnia Heinrich Himmler kierował do miasta coraz to nowe oddziały, które dysponowały lotnictwem, czołgami i artylerią, także rakietową.
Amunicji miało starczyć powstańcom na 2 – 3 dni walki, walka jednak trwać miała o wiele dłużej i dopiero 2 października 1944 roku, po 63 dniach, skapitulowali. Straty powstańców wyniosły: około 18 tys. zabitych i około 25 tys. rannych; poległo bądź zostało wymordowanych około 150 tys. ludności cywilnej. Do niewoli dostało się około 17 tys. żołnierzy i oficerów. W październiku 1994 r. na rozkaz Hitlera rozpoczęto totalne burzenie Warszawy. Grabiono, podpalano i systematycznie niszczono budynki, co doprowadziło z końcem 1994 r. do przekształcenia stolicy w prawdziwą pustynię. Cały naród patrzył na konającą w bólu stolicę, na serce, które biło coraz słabiej.
Nie było to pierwsze powstanie w dziejach naszego narodu. Bolesna historia wyznaczyła nam szereg zrywów narodowych, bo ciągle musieliśmy walczyć o niepodległość, ci zaś, którzy ginęli w powstaniach: listopadowym i styczniowym, umierając szeptali do rodzinnej ziemi: „Polsko, odezwij się, Polsko”.
Spośród wszystkich powstań właśnie Powstanie Warszawskie „stanowi jedną z najbardziej tragicznych, lecz zarazem najpiękniejszych kart w historii Narodu Polskiego. Była to walka wyjątkowa w dziejach Polski i historii wojen. Powstańcy wykazali się niezwykłym bohaterstwem, bezprzykładnym poświęceniem, i to nie tylko jednostek, lecz całej zbiorowości.
Podziw i szacunek wzbudzają słabo uzbrojeni powstańcy stawiający czoła potężnemu przeciwnikowi, wyposażonemu w najnowocześniejsze środki walki. Zdumiewa przede wszystkim odwaga, godność i hart ducha ludności cywilnej. Spośród kilku tysięcy zakładników więzionych przez Niemców w podziemiach Muzeum Narodowego, nie zgłosił się nikt, kto za cenę uratowania życia udałby się do dowództwa Armii Krajowej z wezwaniem do przerwania działań powstańczych. Trudno jest oddać ogrom bohaterstwa i determinacji walczącej Warszawy. Ginęli najbliżsi, w morzu płomieni został zniszczony dorobek wielu pokoleń, a warszawiacy z godnością trwali na stanowiskach. Dzięki bezmiarowi przelanej krwi, ogromowi cierpień i poświęcenia, Powstanie Warszawskie stanowi świętość narodową.”
(dr Andrzej L. Szcześniak http://www.rodzinapolska.pl/prawdahistor/archiwum/viii2001/49_3.htm )
Gdy myślimy o tych tragicznych dniach, wkraczamy z nabożną czcią w sferę sacrum, w sferę tego co uduchowione i wzniosłe, w sferę poezji romantycznej. Nieustająca walka o wolność zdecydowała zapewne o kształcie naszej literatury, o obecności w niej ducha romantyzmu, bohatera romantycznego, zdolnego do budzącego w nas podziw impulsywnego zrywu.
Powstanie Warszawskie wskrzesiło na nowo mit bohatera romantycznego. Przykładem są poeci Powstania Warszawskiego – K. K. Baczyński, T. Gajcy i wielu innych. Byli młodymi ludźmi, a ponieważ ich młodość przypadła na czas apokalipsy, stali się pokoleniem straconym, pokoleniem bez przyszłości. Wrażliwi, delikatni, zetknęli się ze zgrozą zabijania osobiście i dali temu wyraz w swych pełnych tragizmu wierszach. Pisanie o tym było bolesnym rozdrapywaniem ran, ale było też obowiązkiem moralnym wypływającym z poczucia odpowiedzialności za ojczyznę i Warszawę.
Najwybitniejszym poetą pokolenia wojennego stał się wspomniany już wcześniej Krzysztof Kamil Baczyński. W czerwcu 1939 roku zdał maturę wspólnie z „Alkiem” i „Zośką”, bohaterami „Kamieni na szaniec”. Zaledwie dwa miesiące później wybuchła wojna. Przez kilka miesięcy Baczyński studiował na tajnym uniwersytecie. Wiele czasu poświęcał na pisanie wierszy, które w 1942 roku ukazały się konspiracyjnie jako „Poezje wybrane”.
W 1943 roku przerwał studia, wstąpił do Grup Szturmowych Szarych Szeregów i stał się żołnierzem kompanii „Rudy”.
4 sierpnia 1994 roku, w czwartym dniu powstania, dostał śmiertelny postrzał, broniąc Pałacu Blanka na Placu Teatralnym. Niewielu wówczas zdawało sobie sprawę, że zginął największy poeta tamtych czasów.
Jednym z wielu jego wierszy jest wiersz „Pokolenie” przedstawiający przerażającą wizję świata i pokolenia wojny. Poeta uświadamia nam, że w świecie przemocy nie ma miłości i sumienia. W takim świecie może być tylko śmierć i gwałt.
Motyw śmierci pojawia się także w niezwykle smutnym wierszu „Deszcze”. Podmiot liryczny ma świadomość, że czeka go śmierć, przed którą nie ma ucieczki, której nie można się przeciwstawić. Tytułowe deszcze, które wszystko zmyją symbolizują upływający czas, który wszystko zaciera. Działanie deszczu jest dobroczynne i okrutne zarazem. Pozwala zapomnieć, aby można było dalej żyć, ale i zaciera zasługi tych, którzy za ojczyznę oddali życie.
Tragizm pokolenia, które reprezentuje Krzysztof Kamil Baczyński polegał na tym, że wojna zabrała im dzieciństwo i młodość. Musieli w przyspieszonym tempie dojrzeć do walki, uporać się z problemem zabijania, pogodzić ze stratą najbliższych. Nie mogli pielęgnować i rozwijać swoich zdolności, musieli walczyć i ginąć za ojczyznę, choć tak bardzo pragnęli żyć, marzyć i kochać.
Kamil miał ogromny talent, a jego śmierć była niepowetowaną stratą. Profesor Kazimierz Wyka, myśląc o Baczyńskim powiedział: „Jesteśmy narodem, który strzela do wroga brylantami”. Nie wszyscy zginęli. Jeżeli jednak przetrwali wojnę, po wyzwoleniu nie umieli odnaleźć się w nowej rzeczywistości, o czym świadczy wiersz Tadeusza Różewicza „Zostawcie nas”. Poeta prosi, aby nie nękać jego i jego pokolenia pytaniami o to, co robili w czasach wojny, gdyż był to tak dramatyczny okres, że nawet wspomnienia bolą i sprawiają, że trudno dalej żyć.
Powoli kończy się kolejny sierpniowy dzień. I choć za oknem noc, nie jest ona złowroga, mogę ją więc przyjąć ze spokojem. A rankiem wystawię twarz do słońca, poczuję wiatr we włosach, popatrzę na kwiaty, zboża i zioła i będę dziękować wszystkim, którym zawdzięczam ten wielki dar spokoju.
Wiesława Szubarga