Jest taka noc

Czy człowiek może zmienić się w ciągu jednej nocy? Moja odpowiedź brzmi? TAK! Od razu jednak zastrzegam, że tak szybko to stać się może tylko podczas nocy cudów, kiedy to o północy zwierzęta przemawiają ludzkim głosem.

Każdego roku, w porze krótkich mroźnych dni oraz długich, jeszcze mroźniejszych nocy, wielu z nas sięga po niezwykle mądrą i piękną książkę napisaną przez Charles’a Dickensa. I już każdy wie, że książką tą jest  Opowieść wigilijna. Ta wzruszająca historia, podobnie jak Przypowieść o synu marnotrawnym, uświadamia czytelnikowi, że dopóki trwamy na tym świecie, nigdy nie jest za późno na przeminę, która może dokonać się w sercu, nawet tego, kto najbardziej pobłądził.

I oto stajemy oko w oko z zatwardziałym grzesznikiem, Ebenezerem Scroogee’m, bohaterem wspomnianej wcześniej książki. Gdybyśmy chcieli poszukać przyczyn jego bezduszności, skąpstwa i przywiązania do pieniędzy, sięgnąć musielibyśmy do czasów jego dzieciństwa. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że to właśnie ten czas daje podwaliny pod nasze człowieczeństwo. Rodzina, tak bardzo dziś niedoceniana, okaleczana i spychana na margines, ma ogromny wpływ na rozwój dziecka i kształt jego osobowości. Świadomi rodzice poświęcają dużo czasu swym dzieciom, obserwują je, rozmawiają z nimi, uczą ich postępowania uwzględniającego dobro innych ludzi, są dla nich wzorem i autorytetem, bezpiecznie i powoli prowadzą swe pociechy ku dorosłości.

Co dzieje się, gdy zabraknie właściwego fundamentu? Przyjrzyjmy się Ebenezerowi w czasach, gdy ten był dzieckiem. Wychowywał go ojciec, który był wobec niego surowy i bezduszny. Dzieciństwo chłopca było ubogie i smutne. Gdy ojciec oddał go do szkoły, niejedną wigilię spędził w jej murach w poczuciu osamotnienia i odtrącenia. To zrodziło w nim twarde postanowienie, że kiedyś stanie się człowiekiem zamożnym i stać go będzie na zaspokojenie każdego pragnienia. Nie przewidział jednak, że wkrótce wpadnie w pułapkę zachłanności, która zetrze w proch w jego sercu miłość bliźniego.

Stopniowo, ale bardzo konsekwentnie, zaprzepaścił życiowe szanse. Zapomniał o silnych więzach łączących go z siostrą, odrzucił zaproszenie siostrzeńca (jedynego krewnego po zmarłej przedwcześnie siostrze) na kolejne wigilie, odtrącił narzeczoną, kobietę, która kochała go nad życie, stał się bezdusznym pracodawcą wobec swego pomocnika, Boba Cratchita i bez skrupułów pozwalał, aby ten pracował w niedogrzanym pomieszczeniu, a za jego sumienną pracę i płacił mu zaledwie 15 szylingów tygodniowo. Nie interesowało go, nawet o tym nie wiedział, że Bob miał niepełnosprawnego synka, Timiego, który powoli umierał, a mógłby żyć, gdyby Scrooge umiał zrobić właściwy użytek ze swego majątku.

Wstrząsający jest moment, kiedy Scrogge’a odwiedza dwóch jegomościów, proszących go o datek dla ubogich. Posłuchajmy, w jaki sposób umotywowali swoją prośbę wspomniani panowie i jak na ich prośbę zareagował Scrooge, który uważał, że miejsce ubogich jest w więzieniach i domach pracy:

– Ponieważ powszechnie wiadomo, że wspomniane instytucje, pomimo usilnych zabiegów, nie są w stanie po chrześcijańsku zaspokoić ani duchowych, ani cielesnych potrzeb wszystkich biedaków, przychodzimy im z pomocą, zbierając ofiary na dostarczenie chociaż najbiedniejszym jadła, napojów i środków do ogrzania zlodowaciałych mieszkań. Wybieramy ten czas, ponieważ w tak wielkie święta bieda najwięcej daje się we znaki; zamożni zaś najwięcej się radują i używają sobie. Na jaką sumę mam pana zapisać?
– Proszę mnie wcale nie zapisywać – odpowiedział Scrooge. (…)
– Skoro mnie panowie pytacie o moje zapatrywania, oto jest odpowiedź: nie cieszę się ani też nie używam sobie podczas świąt Bożego Narodzenia i nie stać mnie na to, abym przyczyniał się do wesołości i używania próżniaków. Wspieram instytucje, o których wspomniałem; niech tam więc udadzą się ci, którym nie jest dobrze we własnych domach.

– Wielu nie może się tam dostać, a wielu wolałoby raczej umrzeć, niż tam się znaleźć – zauważył jegomość.
– Skoro wielu wolałoby raczej umrzeć – odparł Scrooge – niechże to uczynią i w ten sposób zmniejszą nadmiar ludności.

I to stwierdzenie osadza nas bardzo wyraźnie w czasach współczesnych. Dzisiaj sporo mówi się o przeludnieniu, a niektórzy mają nawet śmiałe pomysły na to, jak ograniczyć liczbę ludności na świecie.
W kontekście tego, o czym mówimy, warto wspomnieć, że podczas nocy poprzedzającej noc wigilijną Scrooge z duchem przeszłych Wigilii zawędrował między innymi do domu swego pracownika Boba Cratchita. Co ujrzał?

– Duchu – odezwał się Scrooge ze współczuciem, którego nigdy dotychczas nie doznawał – powiedz mi, czy Tiny Tim będzie żyć?
– Widzę próżne krzesło przy kominku – odparł duch – i starannie przechowywane kule bez właściciela. Jeżeli przyszłość nie zmieni tego, dziecko umrze. (…)
– Jeżeli przyszłość nie zmieni tego obrazu – powtórzył duch – to żaden z moich następców nie zastanie tutaj tego dziecka. O co ci chodzi? Skoro musi umrzeć, to lepiej, żeby umarło zaraz i zmniejszyło przez to nadmiar ludności. (…)
W ten sposób, jak widzimy, duch przypomniał Scroogowi jego własne słowa. Dodał jeszcze:
– Człowieku – (…) – jeśli masz serce a nie kamień, to nigdy nie wypowiadaj tak ohydnych słów, dopóki nie zrozumiesz, czym jest nadmiar ludności i gdzie on się znajduje. Czy ty masz prawo rozstrzygać, którzy ludzie mają żyć, a którzy umrzeć? Być może, iż ty w oczach Stwórcy jesteś o wiele mniej wart życia, niż miliony istot podobnych do tego dziecka, (…).

Ebenezer Scrroge z duchami: Wigilijnej Przeszłości, Tegorocznego Bożego Narodzenia oraz Przyszłych Wigilii przemierzył ścieżki swego życia, stanąwszy z boku, ujrzał siebie z innej perspektywy, dostrzegł swój upadek i nie przegapił szansy, jaką dał mu dobry Bóg. Z całego serca zapragnął zmiany w swym życiu. Posypał głowę popiołem, uznał swój grzech i odrodził się jako człowiek miłosierny. A wszystko to stało się w noc cudów, kiedy to zwierzęta ludzkim głosem przemawiają o północy.

Wiesława Szubarga

Skip to content