Z synem marnotrawnym przez okres Wielkiego Postu ku świętom Zmartwychwstania
Człowiek, idąc przez życie, potyka się i błądzi każdego dnia. Z drogi bezpiecznej skręca na drogę krętą, mroczną, prowadzącą donikąd. Odwraca się od Boga i do niego wraca.
Tak właśnie było z synem marnotrawnym, bohaterem nowotestamentowej przypowieści przedstawionej w Ewangelii według św. Łukasza. Młody człowiek zapragnął wolności. A ponieważ jej brak utożsamiał z osobą ojca, pomyślał, że bez niego będzie mu w życiu lepiej, bo nikt nie ośmieli się go karcić ani pouczać.
Ojciec, patrząc na swego buntującego się i jednocześnie niedojrzałego jeszcze emocjonalnie syna, zdawał sobie sprawę, że jeżeli pozwoli mu odejść, narazi go na popełnienie błędów, w swej mądrości jednak zapewne ocenił, że jest jakaś nadzieja, jest jakaś szansa na to, że jeżeli ukochane dziecko rozpozna swe błędy, a rozpoznawszy je, przyzna się do nich i je naprawi, wróci na właściwą drogę. A jeżeli tak się nie stanie?
Mimo wątpliwości i rozterek ojciec bez słowa sprzeciwu pozwolił odejść synowi, a właściwie pogodził się z czymś, co staje się nieuchronne za każdym razem, gdy nadchodzi czas, że dorosłe dzieci usamodzielniają się.
Przed opuszczeniem domu syn zażądał od ojca należnej mu części majątku, a ten spełnił jego żądanie i bez słowa skargi, nie czyniąc mu wyrzutów, mimo że bardzo cierpiał, patrzył w milczeniu za odchodzącym w niewiadomym kierunku.
Syn, który opuszczał ojca, zapewne nie dostrzegł w jego oczach bólu, a może dostrzegł, jednak ból ten niewiele go obchodził. Opuszczając rodzinny dom, nawet się nie obejrzał, bez żalu w sercu porzucił swego ojca. Gdy oddalił się od swego domu na tyle, że ten zniknął mu z oczu, poczuł się szczęśliwy. Miał już pomysł na własne życie.
Pomysł był prosty, jasny i przejrzysty, i przejawiał się w pragnieniu zaznania nieograniczonej wolności, czyli takiej, która pozwoli na zaspokojenie każdego życzenia, czyli takiej, której nie zakłóci żaden przymus, czyli wreszcie takiej, która umożliwi podejmowanie decyzji zgodnie z własną wolą i zapewni podejmującemu decyzje absolutną autonomię. Tak pojmowana wolność, wolność utkana z cierpienia i krzywdy drugiego człowieka, w tym wypadku porzuconego ojca, prowadzić musiała do zniewolenia, o czym wkrótce miał przekonać się ten, który porzucił dawne życie.
Najpierw na skutek korzystania z kosztownych rozrywek, wyczerpały się środki materialne. Ich brak zaczął ograniczać i zawężać granice źle pojętej wolności. Stopniowo topniał krąg „przyjaciół”, którzy schlebiali młodemu człowiekowi tak długo, jak długo ten posiadał pieniądze. Gdy je stracił, stał się dla „przyjaciół” bezwartościowy i nieużyteczny.
Gdy młodzieniec zaczął odczuwać niedostatek, zatrudnił się do pasania świń. Głód, który nieustannie odczuwał, sprawił, że smakowały mu strąki przeznaczone dla świń.
I to był moment, w którym syn marnotrawny upadł na samo dno ludzkiej egzystencji. Gdy to zrozumiał, zapragnął wrócić do źródła. Udał się w drogę powrotną do swego ojca. Wracał do domu z opuszczoną głową, jako ten, który utracił łaskę, bo złamał przymierze miłości. Będąc człowiekiem małej wiary, nie sądził, by ojciec przyjął go z otwartymi ramionami. Nawet o tym nie marzył. Nie wyobrażał sobie, że ktokolwiek na świecie, nawet rodzic, może odpowiedzieć na zło dobrem.
Gdy jednak wrócił do domu, zastał tam ojca, który nigdy nie przestał czekać na niego, a gdy go ujrzał, odpowiedział mu przebaczeniem za doznaną krzywdę. Wszystkie winy zostały odpuszczone synowi, gdy ten skruszony wrócił do rodzinnego domu. Zapewne wtedy też zagubiony wcześniej syn zrozumiał, że prawdziwe doświadczenie wolności polega na budowaniu dobra, na odpowiadaniu dobrem nie tylko na dobro, ale także na zło. Gdyby ojciec w odwecie zamknął drzwi przed skruszonym dzieckiem, wtrąciłby je w otchłań rozpaczy, wydając w ten sposób na zatracenie.
„Przypowieść o synu marnotrawnym” pokazuje, że wszyscy jesteśmy synami i córkami marnotrawnymi, mimo to ciągle możemy wrócić do Boga, który czeka na każdego z nas z otwartymi ramionami.
Szansą na taki powrót jest zawsze czas Wielkiego Postu, a w nim pokuta, modlitwa, zwrócenie oczu ku Krzyżowi, na którym zawisł Chrystus, przybity do niego przez zło, które wypłynęło z człowieka.
Ale Chrystus z tego zła wyprowadził dla nas samo dobro. Poniósłszy męczeńską śmierć na krzyżu, wyzwolił nas z niewoli grzechu, czyli wrócił nam wolność, która nie ma granic. Wydarzenia paschalne – męka i śmierć Chrystusa na Krzyżu jest momentem kulminacyjnym udzielenia miłości miłosiernej człowiekowi, jest momentem, w którym Bóg mówi, że każdy z nas może wejść do utraconego wcześniej przez Adama i Ewę Raju.
W encyklice Dives in misericordia św. Jan Paweł II podkreślił, że miłosierdzie „w swoim właściwym i pełnym kształcie objawia się jako dowartościowanie, jako podnoszenie w górę, jako wydobywanie dobra spod wszelkich nawarstwień zła, które jest w świecie i w człowieku”.
W prefacji o Krzyżu Kościół śpiewa: „Ty postanowiłeś dokonać zbawienia rodzaju ludzkiego na drzewie Krzyża. Na drzewie rajskim śmierć wzięła początek, na drzewie Krzyża powstało nowe życie, a szatan, który na drzewie zwyciężył, na drzewie również został pokonany, przez naszego Pana Jezusa Chrystusa”.
Wiesława Szubarga